Zawsze narzekałem na wystawy komiksowe robione w Polsce. A teraz postanowiłem takową zrobić.
Chociażby dlatego, żeby przekonać się, jak to wygląda od kuchni i że efekt może być dobry. O ile pracuje się na niego dostatecznie długo, z dobrymi ludźmi.Pora tu nieco odkurzyć, ale na tak długie milczenie mam dwa usprawiedliwienia. Pierwsze to książka o street arcie, antologia złożona z 14 wywiadów „Żeby było ładnie. Rozmowy o boomie i kryzysie street artu w Polsce”. Książka ukazała się już jakieś dwa tygodnie temu nakładem galerii Arsenał.
Drugie usprawiedliwienie to przygotowywana od kilku miesięcy (koncepcja i pomysł są jeszcze starsze) wystawa „Mój kraj taki piękny. Polski komiks o polskiej rzeczywistości”. Tutaj wystąpiłem w roli pomysłodawcy i kuratora wystawy. Zupełnie nowe doświadczenie, zatem nerwy były niemałe, bo chciałem zrobić wystawę, jaką sam chętnie bym zobaczył. Liczyłem też, że uda się uniknąć tych wszystkich mankamentów tradycyjnych wystaw komiksowych. Zawsze się nad nimi sadystycznie pastwiłem, a takie pastwienie zobowiązuje.
Przygotowywanie „Mój kraj taki piękny” z punktu widzenia kuratora-debiutanta to układanka z problemami, które trzeba dobrze rozgryźć. Pierwszy problem to naprawdę sporo miejsca, jakie miałem do dyspozycji. Ta duża przestrzeń to duże szanse, by zrobić coś dobrego, ale równie wielka okazja, żeby coś spektakularnie położyć. A skoro prezentujemy komiks w przestrzeni, dobrze byłoby, żeby przestrzeń była nie tylko nośnikiem narracji, ale także stanowiła jej nierozerwalną część. Żeby – mówiąc wprost – coś znaczyła.
Myślę, że wyszło to całkiem nieźle. Do tego stopnia, że właściwie nie da się przenieść tej ekspozycji do innej przestrzeni galeryjnej. To znaczy da się, ale wiele na tym straci. Stąd m.in. ten Pałac Kultury i Nauki na środku dużej sali z komiksem Michała Rzecznika (wielki model z kartonu zaprojektował koordynator wystawy Georgi Gruew), bo przecież Warszawa jest najważniejszym miastem w Polsce, a wszystko, co dzieje się w Warszawie, ma status tematu ogólnopolskiego. Natomiast reszta Polski z punktu widzenia Warszawy jest właściwie nieistotna. Warszawa rzuca cień, Warszawa wywołuje na prowincji kompleksy, a postawienie PKiN w Poznaniu ma dodatkowo perwersyjny charakter, bo Poznań tych kompleksów wobec stolicy posiada mnóstwo i to było dla mnie zaskakujące te 13 lat temu, kiedy zlądowałem do Poznania na studia.
Z kolei pracę Kuby Woynarowskiego niejako „ukryliśmy” w drugiej sali na jej końcu, budując coś w stylu labiryntu-podświadomości, gdzie spycha się zagrożenia i lęki, o których nie lubimy myśleć. W tym wypadku lękiem jest wojna. Komiks Woynarowskiego opowiada o imperialnych fantazjach Polski, mówi także o Stalowej Woli, która w II Rzeczpospolitej była symbolem modernizacji, przerwanej brutalnie w 1939. Konflikt na Ukrainie doprowadził do zaskakująco smutnej aktualizacji wojennych lęków. Tam, gdzie nie dało się do końca zagrać przestrzenią i trzeba było działać na planszach, staraliśmy się je dobrze zaaranżować. „Tryptyk Bałucki” został dosłownie zamieniony na ołtarz z wotami kupionymi na aukcji (puszki z lat 90.) i gratami przywiezionymi przez scenarzystą Roberta Popieleckiego z rynku bałuckiego.
Żeby było ładnie i spektakularnie powstały murale: niektóre to drobne interwencje, niektóre złożone systemy infograficzne, ale była też wielka opowieść z blokowiska, czyli muralo-projekcja Jacka Świdzińskiego. Jest też specjalnie przygotowany przez Marka Turka tarot, z którego można sobie wywróżyć świetlaną przyszłość w kraju. Głupio mi się pisze o własnej wystawie, ale gdybym miał zastąpić opis hasztagami, to dałbym: #symbolika i tradycja narodowa #januszowa mentalność #spartaconatransformacja ustrojowa #historia #wykorzenienie #prowincja #nostalgia #absurdycodziennosci
Mam nadzieję, że ta rzeczywistość pokazywana przez twórców komiksowych na wystawie jest dalece odmienna od tej konstruowanej w mediach. Mam nadzieję, że to widać i słychać wyraźnie.
Gorąco zapraszam – do 16 sierpnia w poznańskim Arsenale, w samym sercu Starego Rynku. Wejście na wystawę jest za free.
„Mój kraj taki piękny. Polski komiks o polskiej rzeczywistości”
Artyści: Joanna Karpowicz, Bartosz Minkiewicz, Marcin Podolec, Robert Popielecki, Michał Rzecznik, Michał Śledziński, Jacek Świdziński, Marek Turek, Jakub Woynarowski, Olga Wróbel
Kurator wystawy: Sebastian Frąckiewicz
Koordynator wystawy: Georgi Gruew
Plakat: Jacek Świdziński
23 lipca o godz. 7:59 16563
Dotąd komiks mnie jakoś nie przyciągał… ale wpadłam na prawdziwe dzieło sztuki, czyli „Zgubione, znalezione” Shaun Tana i zaczęłam się rozglądać. Tak trafiłam tutaj… i chyba będę musiała się wybrać na wystawę… 😉
23 lipca o godz. 12:40 16564
Shaun Tan jest świetny, ale jest jeszcze wielu innych ciekawych artystów, którzy powinni się Pani spodabać, mi. Cyril Pedrosa, Craig Thompson czy Joann Sfar.
I rzecz jasna zapraszam na wystawę
27 lipca o godz. 21:22 16565
Craig Thompson i Habibi! Piękne! Dziękuję za podpowiedź 🙂
30 sierpnia o godz. 15:54 16567
Panie Gospodarzu,
wspaniale logo wystawy ( Jacek Swidzinski jak niegdys Mrozek – dobra szkola) i powyzej przedstawione probki z ekspozycji. Pisal pan w poprzedniej emisji o pracach nad ksiazkach.
Otoz chcialbym wszystkich fanow szwedzkiego Rocky´ego poinformowac, ze jego papa Martin Kellerman napisal ksiazka: prozatorski debiut. Juz za dwa tygodnie, tym razem w j.szwedzkim, ukaze sie na polkach ksiegarskich. Jak mowi w duzym wywiadze w dzisiejszym /30.08/ dzienniku Dagens Nyheter: „to zupelnie cos innego anizeli Rocky”.
A to ze najwiekszy dziennik szwedzki, ktory stale publikuje tworczosc Kellermana, poswieca wiele stronic i publkuje fotografie tworcy postaci Rocky´ego, swiadczy tylko o niesamowitej popularniosci serii autora. Jako ciekawostke podam, ze Martin Kellerman (ur.1973) zaczal swoja kariera w koncu lat 90. w…. pornograficznym pismie „Aktuell Rapport” ( wcale nie „Playboy”). Nastepnie wyrzucony z pracy, pozostawiony przez dziewczyne i po stracie mieszkanie stworzyl postac Rocky´ego i zaczal publikowac w
szwedzkim „Metro”. Dzisiaj z kolei autor to juz firma – codziennie publikuje w 30-40 dziennikach w Szwecji i Norwegii, kilkadziesiat roznych wydawnictw z seriami, dwa duze tomy zbiorow i….powiesc „Allt blir inget” (Wszystko bedzie niczym), ktora wydaje Albert Bonniers Förlag za 2 tygodnie.
Martin Kellerman nie lubi rozmow z dziennikarzami a czytelnicy jego serii moga duzo dowiedziec sie o autorze jego bohaterow – o Rockym przede wszystkim, ktory jest z pewnoscia alter ego autora. A o swym debiucie prozatorskim mowi niewiele. Jest to
rzecz o trzech osobach, ktore prawie „niszcza” siebie nazajem w strachu przed bliskim zwiazkiem i sa w nieustannym borderline. Duzo ekshibicjonizmu, zazdrosci (matka autora zmarla po dlugiej chorobie,kiedy byl malym chlopakiem). Dosc czesto odbierany jest jako typ bardzo aspoleczny – nawet niegdys pewna dziewczyna miala pretensje do Kellermana, ze uczestniczyl w targach kasiazki i to mu wyrzucala.
Moglbym duzo mowic o tym autorze i jego tworczosci ale nie znam recepcji jego serii w Kraju. Martin Kellermana czesto wraca do zrodel autorskich jego inspiracji a ktorymi sa Robert Crumb ( juz od dziecka), Peter Bagge (jego serie o Buddy Bradleyu bez zbytniego punchline) i duo Jerry Seinfeldt – Larry David (ojciec Kellermana byl tlumaczem TV serialu i autor znal go wczesniej, jeszcze przed emisja tv).
Krotko: 17 lat serii (to duzo) autobiograficznych z Rockym. A powiada tak: „nie jestem wiezniem swojej pracy a tego, ze robie to co lubie”
https://en.wikipedia.org/wiki/Rocky_(comic_strip)#/media/File:Rocky_The_Big_Payback.jpg
30 sierpnia o godz. 15:59 16568
….te „Kresy wschodnie” sa genialne 🙂
31 sierpnia o godz. 8:51 16569
Bardzo cieszę się, że się spodobało. Mam nadzieję, że uda się tę wystawę w jakiejś zmodyfikowanej formie pokazać gdzieś jeszcze