W kosmosie z pewnością lepiej się myśli – przynajmniej takie wrażenie można było odnieść na wystawie austriackiej artystki w poznańskim Arsenale.Michaela Konrad od wielu lat robi opowieści o kosmosie. Historie w postaci komiksów, narracyjnych ilustracji, filmów animowanych itp. Robi je na tyle skutecznie, że kilka jej prac zakupiła wiedeńska Albertina.
Konrad ma także komiksowe ambicje i chodzi jej o to, by stworzyć całe obrazkowe uniwersum. Oczywiście cały ten kosmos to ciekawa, wielowarstwowa przenośnia, pewna konwencja do mówienia o uczuciach. Ironicznie, z przymrużeniem oka, z wykorzystaniem całej stosownej scenografii w postaci łazików, smutnych, pustych krajobrazów, tajemniczych astronautów o tożsamościach ukrytych pod kosmicznymi kaskami.
Jest zabawnie, niedosłownie, choć trzeba przyznać, że ciężko ogląda się te prace w warunkach gwarnego wernisażu. Graficznie – jak widać – rzecz rozciąga się między amerykańską klasyką obyczajową a Charlesem Burnsem. Rzecz przyjemna, nieoczywista, a jednocześnie nieprzesadnie konceptualna i wciąż komiksowa w formie i treści. Choć złośliwi zawsze mogą sformułować zarzut, że to nie o komiks chodzi, tylko o komiksową konwencję, którą cynicznie Konrad wykorzystuje. Że jest to bliżej Roya Lichtensteina niż Burnsa. Szczerze mówiąc, jest to gdzieś pomiędzy komiksem a braniem komiksu i całej komiksowej kultury w nawias. I w sumie: dlaczego nie.
Niestety wystawa w ramach tegorocznej Ligatury (kilka słów w następnym wpisie) była krótka, wręcz ekspresowa. Trwała od 8 do 10 sierpnia.
Ale z łatwością znajdziecie te prace w sieci, choć w przestrzeni działają lepiej niż na stronie internetowej. Zdjęcia niestety robiłem telefonem.
8 września o godz. 14:57 14109
Ech… za daleko do tego Poznań, a szkoda. Widać, że wystawa godna uwagi.