Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Outline - Blog o komiksie i opowiadaniu obrazem Outline - Blog o komiksie i opowiadaniu obrazem Outline - Blog o komiksie i opowiadaniu obrazem

2.06.2014
poniedziałek

Seth jako nazbyt komiksowy komiksiarz

2 czerwca 2014, poniedziałek,

„Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” to opowieść o rozmaitych prywatnych utrapieniach i pozornych możliwościach kształtowania swojego życia w pełni.

Z 10 lat temu, kiedy nie używano Polsce nagminnie takich pojęć jak „hipster” i „geek”, zobaczyłem wywiad z Sethem i wówczas facet wydawał mi się przerażający. Ubrany w retrociuchy, w pokoju zapełnionym starymi zabawkami i gadżetami sprzed kilkudziesięciu laty. Kompletny freak.

Potem przeczytałem jego komiks i to przerażenie było jeszcze większe. Jak można tak żyć przeszłością w zamkniętym, sztucznym i złudnym świecie?

Po tych 10 latach, gdy przeczytałem „Życie nie jest takie złe, jeśli nie starcza ci sił” raz jeszcze nic mi z tamtego przerażenia nie zostało. Tylko sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Pewnie źle. Co gorsza, album wydaje mi się teraz fascynujący, choć z drugiej strony jest to rzecz hermetyczna, adresowana ewidentnie do wiernych fanów historii obrazkowych, którzy wychwycą wiele komiksowych kontekstów, nawiązań do historii medium.

Opowieść Setha toczy się pod koniec lat 80., ale po raz pierwszy była publikowana w odcinkach na początku lat 90., w czasach, gdy w amerykańskim komiksie rozpoczęła się na dobre moda na autobiograficzne „graphic novels”. Seth nie chciał być gorszy i też postanowił opowiedzieć o sobie. Przedstawia się czytelnikowi jako artysta z początkami depresji, aspołeczny maruda, którego rozumie tylko jeden kumpel i w dodatku także komiksiarz (a dokładnie jeszcze: długowłosy Chester Brown).

Seth posiada paskudne komiksowe skażenie, dość poważne nawet jak na rysownika – każde życiowe wydarzenie kojarzy mu się ze sceną z jakiegoś paska z dzieciństwa: Fistaszkami, Tintinem i wieloma innymi bohaterami z gazetowych stripów. Na szczęście ma świadomość swojego problemu, choć w gruncie rzeczy niczego to zmienia i raczej nasila tylko depresję. Ma też obsesję na punkcie kolekcjonowania prac dawnych rysowników: łazi po sklepach ze starzyzną, antykwariatach, przez co jeszcze bardziej zatapia się w swoim własnym świecie wzdychania, nostalgii i pielęgnowania przeszłości.

Zresztą cały komiks jest do bólu nostalgiczny poprzez swoją warstwę graficzną i konstrukcję. Rysunki Setha inspirowane są klasycznym, amerykańskim prasowym cartoonem, oszczędne w formie i  kolorze, a rysownik na każdym kroku częstuje nas urokiem Toronto i architektury kanadyjskiej prowincji, starymi witrynami sklepowymi, przemysłowymi budynkami, krajobrazami – oczywiście wszystko w syntetyzowanej, komiksowej formie i czasami aż nieznośnej aurze wiecznego przemijania.

Podobne zabiegi stosuje także jego kumpel po fachu James Sturm, chociażby w „Golemie i Gwiazdach Dawida”.

Pewnego dnia Seth-narraror trafia na prasową satyrę podpisaną pseudonimem Kalo. Zupełnie nie zna autora, choć ma doskonałą kreskę i nawet udało mu się publikować w „New Yorkerze”. Postanawia podjąć się prywatnego śledztwa, dowiedzieć się, kim jest i dlaczego nagle jego obiecująca kariera przestała się rozwijać. Życie Setha i Kalo to awers i rewers tej samej monety. W trakcie dochodzenia okazuje się, że talent Kalo nie wystarczył, by utrzymać się na topie, co nie znaczy, że rezygnacja z roli zawodowego rysownika oznacza nieudane życie. Było wręcz przeciwnie, a to dało sporo do myślenia i solidnego kopa w tyłek temu wiecznemu marudzie, nazbyt komiksowemu nawet jak na komiksiarza.

Żeby nie zdradzać aż nadto fabuły (i tak zdradziłem zbyt wiele) powinienem chyba na końcu napisać, że nawet jeśli ktoś komiksów zbytnio nie trawi, to i tak w tym albumie znajdzie ciekawą opowieść o obciążeniu dzieciństwem, życiu przeszłością (bywa nieznośnym balastem) oraz zabójczej dla ludzkiej psychiki nadmiernej autoanalizie i rozpamiętywaniu alternatywnego rozwoju własnego życiorysu. „Życie nie jest takie złe…” to także dość fatalistyczna opowieść o tym, że tak powszechne dziś przekonanie o możliwości osiągania wszystkiego, co tylko zechcemy, dzięki uporowi i sile woli – jest bolesnym złudzeniem. Dlaczego? To już byłby nadmierny spoiler.

Ale na koniec też zdepczę jedno złudzenie. Komiks Setha to nie autobiografia, tylko fikcja. Nie było żadnego Kalo, nie było żadnego śledztwa, żadnej świetnie zapowiadającej się kariery. Choć takich ludzi jak Kalo były zapewne dziesiątki. Dlaczego zatem Seth wszystko zmyślił? A potem ukrył i dopiero po czasie ujawnił?

Podczas lektury wszystko powinno się wyjaśnić.

PS Plansze pochodzą z amerykańskiego wydania, w polskim kolorystyka uderza w bardziej błękitne tony.

Seth, Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił, Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2014.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 3

Dodaj komentarz »
  1. W końcu na Outline jakaś recenzja komiksowa!

    Mnie też w trakcie lektury, nasuwały się pewne skojarzenia z Golemem i Gwiazdami Dawida.

  2. W sumie racja, ostatnio było więcej tekstów o książkach obrazkowych. Z tą architekturą u Sturma jeszcze ciekawiej jest w Market Day – z kolei tam jest żydowskie miasteczko

  3. Widać depresyjną kreskę 😉 ale lubię takie, klasyczne komiksy. A tutaj akurat kojarzy mi się Tin Tin.

css.php