Odpowiedzi najlepiej szukać u Petera Sisa, autora picturebooka „Conference of the birds”, który graficznie zinterpretował dwunastowieczny perski poemat.
Nieczęsto bywam jurorem w konkursach komiksowych i właściwie to dobrze, bo to dość ciężka robota, budząca w oceniającym różne dylematy. Dziś dostałem do oceny prace z konkursu „Komiks wierszem” i już czuję, że wybór będzie niełatwy. Niełatwe zadanie mieli także uczestnicy, bowiem należało się zmieścić w 4 planszach.
Jeśli kogoś interesuje to, jak ciekawie przekładać literaturę na obraz – szczególnie w przypadku dłuższych form, powinien sięgnąć po „Conference of the birds” Petersa Sisa, która jest niesamowicie dopracowaną książką obrazkową dla dorosłych i przynosi nieomal fizyczną przyjemność z lektury. Na razie „Conference of the birds” nie ukazała się po polsku (wyszedł za to skierowany bardziej do dzieci „Tybet”), ale łatwo ją zdobyć
Sis wziął na warsztat dwunastowieczny, alegoryczny poemat o dudku, który zwołuje na ptasi sejm wszystkie gatunki ptaków. Oczywiście pod ptasimi piórkami kryją się różne ludzkie charaktery. Ptaki po długiej naradzie wyruszają w mistyczną podróż w poszukiwaniu ptasiego króla, a żeby tego dokonać muszą pokonać 7 dolin: zrozumienia, miłości, śmierci itp.
Nie jestem drukarskim fetyszystą. Na ogół nie piszę o tym, że w albumie papier jest ładny, czerń odpowiednio czarna, a okładka ma super okucia i litery, ale w przypadku „Conference of the birds” nie sposób nie zwrócić na to uwagi, bo w tej książce liczy się każdy detal.Począwszy od faktury papieru, kompozycji rozkładówek, zabawy przestrzenią, skończywszy na jakiejś diabelskiej sztuczce z uzyskaniem tak wydrukowanych kolorów, jakbyśmy trzymali w dłoniach rzecz tworzoną ręcznie.
Sis potrafi bowiem przełożyć alegorie zawarte w słowach, niedopowiedzenia i baśniowy nastrój na warstwę graficzną. Ilustracje również są tutaj poetyckie – choć wiem, że to stwierdzenie brzmi okrutnie pretensjonalnie. W tej książce zamiast tekstu działa na nas kolor, działają na wyobraźnię krajobrazy-mapy, tłum ptaków i bardzo elegancka, symboliczna kreska. Niestety, ani słowa, ani przykładowe plansze nie oddają tego, jakie wrażenie robi książka Sisa, gdy trzymamy ją w dłoniach. Kolekcjonerzy komiksów, ładnych książek, artbooków, papierowi i drukarscy fetyszyści – to rzecz bezsprzecznie dla was.
Dodam, że to chyba najciekawsza książka obrazkowa, jaką miałem w dłoniach w 2012.
Peters Sis, Conference of the birds, Self Made Hero, Londyn 2012
A poniżej kilka przykładowych plansz. Lepiej oglądać je w jednym ciągu.
15 stycznia o godz. 21:19 2138
Takie piękne rzeczy wydają, a potem nie ma za co jedzenia kupić, zgroza
15 stycznia o godz. 21:25 2143
Celuloza jest podobno bardzo pożywna, proszę się nie przejmować:)
17 stycznia o godz. 18:01 2194
Cytat:
„Odpowiedzi najlepiej szukać u Petera Sisa, autora picturebooka „Conference of the birds”, który graficznie zinterpretował dwunastowieczny perski poemat.”
Pytanie proste:
Szukalem „picturebooka” w polskim slowniku i nie znalazlem. Czy Autor moze podac polski rownowaznik tego nowotwora jezykowego?
18 stycznia o godz. 15:59 2201
książka obrazkowa proszę Pana, i nie ma co się obrażać na termin powszechnie stosowany w branży wydawniczej
19 stycznia o godz. 13:29 2204
PICTUREBOOK – termin na dobre „zadomowil” sie takze na rynku skansynawskim, byc moze dlatego ze tu angielski jest dobrze znany przez wiekszosc. Niegdys byla „Biblia paueperum”, chyba pomysl z wieku XII, czyli „Biblia ubogich” ilustrowana bardzo bogato z reguly do tekstu nowotestamentalnego dolaczano obrazki z ze Starego Testamentu.
Chyba tylko purytanscy jezykowo Islandczycy od tej reguly odstepuja – tu nawet „telewizja „brzmi inaczej /Rikisituvarpid—panstwowa telewizja/
pozdrawiam, ozzy
22 lutego o godz. 18:36 2631
Proszę podać jakąś sieć księgarni gdzie można tą książkę nabyć.
23 lutego o godz. 15:26 2650
Najlepiej przez Amazon lub jakąkolwiek księgarnię sprowadzającą komiksy zza granicy, bo wydawcą jest znane brytyjskie wydawnictwo komiksowe Self Made Hero
18 kwietnia o godz. 18:31 3297
Ło, jakie fajne, i Tybet też. Dzięki za polecajkę 🙂 Ja znam Sisa z takiej historii Mur, ale to po czesku i słowacku wiem, że jest, nie wiem jak z angielskim. Bardzo fajna, chociaż prosta historia o komunizmie w Czechosłowacji.
18 kwietnia o godz. 18:39 3298
Aha, on ma na imię Petr, a jego imię przełożyli na angielski jako Peter, taka drobnostka.