Tytuł wpisu może brzmieć jak masło maślane, bo komiks to sztuka. Ale w gruncie rzeczy zarówno dawniej, jak i dziś dla wielu krytyków sztuk wizualnych to stwierdzenie dość na wyrost. I teoretycznie się z nim zgadzają, ale tak naprawdę i tak są do komiksu uprzedzeni.
O tym, a także o historii niezbyt udanych relacji między komiksem a sztukami wizualnymi pisze Bart Beaty w swojej najnowszej książce „Comics versus Art”. Jestem dopiero na początku lektury i na porządną recenzję Beaty’ego przyjdzie czas później, jednak już w pierwszym rozdziale Beaty zwraca uwagą na ważną rzecz: nieznajomość języka komiksowego w świecie sztuki, a dokładnie brak świadomości tego, jak bardzo jest różnorodny i nie sprowadza się jedynie do superbohaterskiego realizmu z jednej strony i „Garfielda” z drugiej. Dla każdego, kto na co dzień czyta komiksy to, co pisze Beaty może wydawać się oczywiste. Ale można by wyobrazić sobie, że stosunek świata sztuki byłby inny, gdyby jako klasyka komiksu lepiej utkwił ludziom w głowie”Little Nemo in Slumberland” lub „Krazy Kat”, (którego autor jest piekielnie świadomy możliwości i ograniczeń komiksu jako medium) niż Superman. Dziś problem pozostaje aktualny, niestety. Z drugiej strony mamy wielu artystów komiksowych, którzy są w stanie dotrzeć do osób zainteresowanych malarstwem, grafiką, ilustracją. Mnóstwo twórców, w których pracach widać więcej wspólnego z malarstwem czy plakatem niż z Supermanem. Takich, jak choćby otwierający ten wpis Lorenzo Mattoti i jego „Caboto”. Ale jest też kilku innych, na przykład:
1. Badouin – mistrz komiksu cały czas nieznany w Polsce, wciąż nikt nie opublikował ani jednego jego albumu.
2. Jorge Gonzalez – doskonale łączy rysunek z malarskim kolorem. Również u nas nie publikowany. Na zdjęciu plansza z projektu „Kosovo”
3. Nadja – ta sama sytuacja, co z Gonzalezem, czyli po polsku niczego tej autorki nie znajdziemy.
4. Podobnie Olivier Tallec – świetny ilustrator. Nie wiem, czy jego książki dla dzieci ktoś w Polsce wydaje, ale jego komiksu nikt jeszcze nie opublikował.
5. No i dla odmiany znany w Polsce Gipi, którego „Salę prób” wydała Kultura Gniewu. Poniższa ilustracja pochodzi z albumu „S”.
A to zaledwie czubek góry lodowej. Dlatego zupełnie nie rozumiem, jak można interesować się designem, ilustracją, zaglądać do galerii, a ignorować komiks twierdząc, że nie ma on ze sztukami wizualnymi nic wspólnego. Tymczasem wracam do Beaty’ego. Może tam znajdę odpowiedź.
28 października o godz. 19:38 973
oj Sebastian, Sebastian…