Jeśli po albumie młodej niemieckiej artystki spodziewacie się rozbudowanej, wielowątkowej powieści graficznej, wręcz opasłej rodzinnej sagi, to srodze się zawiedziecie. Tylko, że „Podejdź bliżej” ma do zaoferowania o wiele więcej niż klasyczna graphic novel.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten album, miałem poczucie niedosytu. Ot zwykła historia rodzinna. Mamy powojenne Niemcy i powojenne Stany Zjednoczone. Line Hoven, owoc mieszanego małżeństwa po prostu ilustruje losy swoich dziadków i rodziców. Nic specjalnego, bez rozbudowanej fabuły, wielkiej dramaturgii, z mnóstwem luk w owej fabule. Pozszywane w jedną całość wybrane wątki. Kiedy drugi raz przeczytałem „Podejdź bliżej” wspomniane wady, stały się nagle zaletami. Jak to możliwe? Faktycznie, jeśli czytamy „Podejdź bliżej” oczekując od tego komiksu klasycznej powieści graficznej, możemy być rozczarowani. Tyle, że autorce chodziło chyba o coś zupełnie innego, a bohaterem tej historii nie jest jedynie rodzina, ale ludzka pamięć. Jak wiadomo, najlepszym zapalnikiem dla ludzkiej pamięci są fotografie.
Dlatego Hoven konsekwentnie wystylizowała swoją książkę – zarówno w warstwie graficznej, jak i konstrukcji opowieści – na rodzinny album fotograficzny starej daty. Taki z czarnymi, grubymi kartonowymi stronami. Znajdziemy tu drobne zabiegi (ale wydaje się, że znaczące), szczegóły jak kształt albumu (kwadrat), ale także znaczący wybór estetyki rysunków, jakim jest zastosowanie techniki scratchboardingu (stosuje ją również Thomas Ott). Technika polega na tym, że białą kartkę pokrywami tuszem, a następnie wydobywamy biel spod warstwy tuszu różnymi rylcami. W komiksie Hoven udało się dzięki scratchboardingowi zachować fotograficzną dokładność w przedstawianiu świata – począwszy od strojów, skończywszy na reklamie pralki do prania. To był dobry wybór, bo załatwiła sobie tę „foto konwencję” bez wpadania w kiczowaty fotorelizm. Z resztą same „fotografie” znajdują się między rozdziałami. Rodzina na spacerze, rodzina z choinką w tle. Usunięto tylko zdjęcie dziadków, zostawiając podpis „Erich i Indergard na obozie letnim Hitlerjugend”. Bo w każdej rodzinie znajdziemy coś, o czym lepiej nie wspominać.
Problem zmierzenia się z rodzinną, nie zawsze chlubną, przeszłością (np. dziadek biegający w dzieciństwie po ulicach w brunatnej koszuli) i sposób zapamiętywania przeszłości to bodajże najważniejsze problemy tego komiksu. Hoven, (świadomie bądź nie) czerpie tutaj ze znanego teoretyka historii Haydena White’a i tak jak on twierdzi, że „pisanie historii” (rodzinnej czy narodowej) to konstrukt drugiego stopnia. Bo czy nasze wspomnienia układają się w spójną fabułę? A może nasza pamięć pracuje raczej „fotograficznie” i pamiętamy głównie „decydujące momenty” naszego życia, najważniejsze wątki, fragmenty, pomiędzy którymi istnieją luki? Hoven skutecznie przekonuje nas, że „fotograficzny” zapis pamięci jest bardziej wiarygodny.
Ps. „Podejdź bliżej” to praca dyplomowa autorki w Wyższej Szkole Nauk Stosowanych w Hamburgu. Oby więcej takich dyplomów.
Line Hoven, Podejdź bliżej, Centrala, Poznań 2012
23 lipca o godz. 9:49 301
Okładka cokolwiek myląca, w zupełnie innym stylu. Ale plansze ze środka wyglądają obiecująco. Cena również.
23 lipca o godz. 10:44 302
nie uważam, aby okładka była myląca, w kontekście tego co napisał Sebastian, mamy oto możliwość podglądania (przez okno…) czyjegoś życia, a na ścianie wisza zdjęcia portretowe, widać je wyraźnie.
24 lipca o godz. 12:04 303
@fiku miku. Jak się trzyma w dłoniach komiks to te zdjęciach na ścianie wyraźnie widać. Powiedziałbym, że okładka jest subtelna, ale myląca to raczej chyba nie.
11 sierpnia o godz. 13:32 16566
Świetna inicjatywa! 🙂