Czy to przeczytane w dzieciństwie komiksy decydują o tym, jakiego rodzaju kreska i styl będą nam się podobać, gdy dorośniemy? Śmiem twierdzić, że nie. Albo przynajmniej, że nie tylko.
Chciałem zostawić sobie ten wpis na Dzień Dziecka, ale pierwszego czerwca utonąłby w gąszczu innych okolicznościowych wpisów na blogach z tej okazji. A chodzi o rzecz dość istotną, czyli o lektury kształtujące wyobraźnię i gust dorosłych czytelników komiksowych. Teoretycznie nie ma nad czym się zastanawiać. Wszyscy (mam na myśli roczniki 70-te i 80-te) czytaliśmy to samo: „Kajko i Kokosza”, „Tytusa”, „Hansa Klossa” , „Thorgala” czy albumy Baranowskiego. Ale przecież nie były to pierwsze lektury z obrazkami, wcześniej – przynajmniej w większości przypadków – były to książki obrazkowe, albo książki ilustrowane, czytane nam przez rodziców. Komiksy to już najczęściej samodzielna lektura pięcio i sześciolatków. Z tego, co pamiętam, moją główną motywacją do nauki czytania były ukochane „Tytusy”, bowiem dziadek, który chętnie czytał mi książki, z komiksami nie dawał sobie rady. I rzeczywiście, czytanie komiksów na głos raczej nie zdaje egzaminu, nie ma się co czarować. I nie ma też co ukrywać, że to pierwsze obrazy, jakie wpadają nam w oczy w ogromnym stopniu kształtują naszą wyobraźnię, a komiksy siłą rzeczy nie będą pierwsze. Ostatnio za pomocą książki „Polska ilustracja książkowa” (Warszawa 1964) i dwóch świetnych blogów, których autorzy archiwizują dorobek polskiej literatury dla dzieci ( To Dla Pamięci oraz Garaż Ilustracji Książkowych) starałem się odtworzyć swoje pierwsze, czytane rzecz jasna przez dorosłych, ilustrowane lektury. Oprócz mistrzów, którzy tworzą cały czas, więc nie sposób ich zapomnieć (mam na myśli Wilkonia czy Butenkę) udało mi się wyciągnąć z pamięci kilka ulubionych lektur.
Przypomniałem sobie o doskonale ilustrowanych przez „Stannego przygodach Sindbada żeglarza”. Mogłem słuchać tych opowieści po kilka razy.
Przypomniałem sobie też o „Przepraszam, smoku” i „Panu Maluśkiewiczu” – znałem te książki chyba na pamięć.
Przypomniałem sobie również o Gabrielu Rechowiczu (wtedy oczywiście nie wiedziałem, jak się nazywa). Myślałem, że ten człowiek rysuje tylko to, co mu się przyśni. Pamiętam, że to była bardzo zaczytana i zmaltretowana książka z biblioteki, ktoś poza mną musiał być jej wiernym fanem.
Odświeżyłem sobie pamięć o oszałamiającym Januszu Towpiku, bo bezskutecznie starałem się przerysowywać zwierzęta z jego ilustracji. Afryka i kraje arabskie w dzieciństwie zawsze kojarzyły mi się z Towpikiem.
Świetne graficznie były też „Baśnie narodów ZSRR”. Byłem już starszym dzieciakiem i nie chciało mi się ich czytać, ale ciągle oglądałem te obrazki.
Właściwie te książki są odpowiedzią na pytanie, dlaczego dziś moimi ulubionymi komiksami są albumy Sfara, Davida B., Igorta, Gippiego czy De Crecy i amerykańskiej sceny niezależnej. Przeszukajcie dwa poniższe blogi, a może też odnajdziecie odpowiedzi na pytanie, dlaczego podobają wam się właśnie te, a nie inne komiksy. Polecam.
To dla pamięci
http://jarmila09.wordpress.com/page/12/
Garaż ilustracji książkowych
http://pstrobazar.blogspot.com/
Część ilustracji zamieszczonych w tym wpisie pochodzi z obydwu blogów. Ilustracja otwierająca wpis to robota Towpika.
28 maja o godz. 21:13 152
Super tekst. Nie zgodzę się tylko z jednym – można czytać komiksy dziecku na głos. Gdy mój syn miał cztery lata, zaczęliśmy razem czytać Usagiego (miałem wtedy zastrzeżenia sam do siebie, czy to nie za wcześnie, bo wbrew pozorom Usagi jest dość trudny jak na takiego pędraka, ale bardzo chciał, zaczęliśmy od „Usagiego w kosmosie”; ta seria to wciąż jedna z jego ulubionych). Rzeczywiście czytanie komiksów na głos jest trudne – trzeba siedzieć obok siebie, męczą się też ręce, palcem pokazuje się, który kadr „czytamy”. Ale były to jedne z fajniejszych chwil, jakie razem spędzaliśmy. Dzisiaj czyta sam, bardzo dużo, zarówno książki jak i komiksy. Z jednego i drugiego bardzo się cieszę.
29 maja o godz. 6:22 153
Świetny tekst, a te blogi to kopalnia wspomnień z dzieciństwa. Też bardzo lubiłem „Przepraszam, smoku” i Maluśkiewicza.
Pamiętam, że zawsze podobały mi się ilustracje Jerzego Flisaka, i tę inspirację można zauważyć w jednym z moich pierwszych komiksów:
http://3.bp.blogspot.com/_TCAeViiZez0/STMFEPw1U1I/AAAAAAAAAW0/tmavxofzPN4/s1600-h/Rozmowa.jpg
🙂
29 maja o godz. 7:54 154
sam bardzo lubiłem tę książkę (ale gdy już byłem trochę starszy)
http://ryms.pl/ksiazka_szczegoly/903/basnie-kaszubskie.html
29 maja o godz. 8:21 155
Kaszubskich nie znałem. Byłem fanem radzieckiej grafiki: ilustracje, znaczki z kosmonautami:)
29 maja o godz. 8:22 156
Przepraszam smoku i Maluśkiewicz chyba w ogóle wtedy były popularne. Czy to nie była seria „Poczytaj mi mamo”? Jeśli tak, to miała potężne nakłady chyba.
29 maja o godz. 8:23 157
Da się czytać nagłos, ale jeśli rodzic/dziadek sam nie czytał komiksów w dzieciństwie, to jest mu ciężko. Mój dziadek gubił się czasami w kolejności kadrów, np. w momentach, kiedy Tytus przerywał ramkę. Często też nad „Tytusem” zasypiał…
29 maja o godz. 8:48 158
Kurcze, rosyjskie pięknie ilustrowane baśnie o zwierzętach też zaczytywałem na śmierć. Znalazłem na To dla pamięci “Kogucik Złoty-Grzebyczek” i “Lisica i wilk”, ale była jeszcze taka baśń o kołaczu z ilustracjami tego samego artysty. Świetne były te wszystkie zantropomorfizowane lisy, wilki i niedźwiedzie.
29 maja o godz. 9:21 159
Przypomniał mi się jeszcze jeden absolutny hicior z mojego dzieciństwa – „Śpiewająca lipka” z ilustracjami Heleny Zmatlikovej (co sobie teraz oczywiście wygooglałem). Przerysowałem chyba wszystkie ilustracje z tej książki.
29 maja o godz. 10:35 160
Świetne blogaski. Chodzi za mną jedna książka z dzieciństwa, którą muszę odnaleźć. Ostatnio o niej często myślałem więc mam okazję poszukać i zidentyfikować.
Swoją drogą, te książki miały kosmiczne nakłady i chyba każdy z naszego pokolenia ma te obrazki gdzieś wprasowane w mózg. Niestety pranie mózgu zafundowane przez TM-semic zrobiło swoje.
29 maja o godz. 11:10 161
Nie demonizowałbym Tm-Semic. Tm Semic przyszło później, liczą się tzw. rzeczy pierwsze.
29 maja o godz. 11:11 162
Świetna jest też książka Iwana Franko „Gdyby zwierzęta umiały mówić”, nie pamiętam, kto zrobił tam rysunki, to był chyba już 1990 rok. Ale sprawdzę i dam znać.
29 maja o godz. 12:06 163
No, to dla naszego pokolenia (+-10 lat) „rzeczami pierwszymi” są właśnie te ilustracje z książek w linkach. Ale komiksiarzy „spaczyły” komiksy co w fandomie odbiło się największym szumem przy okazji wydania pierwszej Bi-Bułki czy Gangów Radomia.
29 maja o godz. 12:24 164
o rany, jak sobie pomysle o potencjalnych komiksach w stylu Wilkonia, Stannego, Jana Sawki czy Daniela Mroza… a potem „pacze” na tych wirtualnych „masowych czytelnikow komiksow” i ich „wymagania”… ech, „to rzeczywiscie nie jest kraj dla starszych (+10 lat) ludzi”…
29 maja o godz. 12:52 165
„Masowy czytelnik komiksów”? A co to?
29 maja o godz. 13:00 166
Tak zwany „komiksiarz” od którego się dystansujesz swoim wpisem.
29 maja o godz. 13:01 167
w sensie, ze „wirtualnych” (przeciez napisalem), inna sprawa, ze jakby zsumowac „ortodoksyjnych” czytelnikow: mangi, „thorgalowcow” i „teskniacych za zeszytowka” to mamy teoretycznie rynek czytelniczy na poziomie 20-30 tys., ale bez szans na zainteresowanie z ich strony.
29 maja o godz. 13:39 168
maciejaszek: Ależ ja się wcale nie dystansuję.
Turucorp: tęsknić za zeszytówką, a kupować te zeszytówki to czasem zupełnie coś innego:)
29 maja o godz. 14:03 169
-„tesknic za zeszytowka” podczas masowego sciagania pirackich skanow nowosci z USA,
-„czytac mangi”, ale tylko te w „odpowiednim” formacie i z „mangowymi” rysunkami,
-czytac „Thorgala” i tylko „Thorgala”,
-przejechac pol Polski, tylko po to, zeby na imprezie komiksowej postac sobie, przez kilka godzin, w kolejce (i nic, oprocz tej kolejki, nie zobaczyc),
-zalozyc wirtualne konto blogerskie, tylko po to, zeby potrollowac na blogach komiksowych,
-komentowac na portalach i forach komiksy, ale tylko te, ktorych sie nie ma nawet zamiaru wziasc do reki
-itd. itp.
Rzeczywiscie, nie ma sie od kogo dystansowac 😉
29 maja o godz. 14:27 170
Turucorp: Ok, od takich „komiksiarzy” się dystansuję.
29 maja o godz. 14:41 171
bez przesady, przeciez to tez ludzie, trzeba sie pochylic, zapytac co boli, podsunac jakies leki etc.
Praktyka wykazuje, ze 1 na 100 ma szanse na wyleczenie.
29 maja o godz. 14:53 172
Gdy myślę „komiksiarz” automatycznie kojarzy mi się to o czym napisał Turu.
29 maja o godz. 19:30 173
To ja jestem chyba jednak bardziej optymistycznie nastawiony, albo znam jakiś wyjątkowych komiksiarzy.
30 maja o godz. 3:29 174
„Czy to komiksy robią z nas komiksiarzy?”
Odpowiadając na zadane w nagłówku pytanie – Tak. Ze mnie komiksiarza zrobiły komiksy wydawane przez Tm- Semic. np Batman: Machiny Ted McKeever’a, Silver Surfer Moebiusa, Batman vs Predator, pierwszy Batman Black and White czy wydany w Mega Marvelu Daredevil Millera. Gdybym w dzieciństwie nie trafił na te tytuły to w dorosłym życiu nigdy bym się prawdopodobnie komiksem nie zainteresował. Co więcej, to dzięki nim miałem okazje świadomie zacząć obcować ze sztuką, dojrzeć jako czytelnik na tyle by odróżnić je od typowego semikowskiego chłamu. Zawsze będę powtarzał, że McKeever zmienił moje życie.
Czy to jest też odpowiedź na to dlaczego dziś moimi ulubionymi współczesnymi komiksami (OK. zaraz po „From Hell”) są „5 to liczba doskonała” Igorta, albumy Jasona albo Sfara?
Można sobie ochać i achać nad bajkami z dzieciństwa bo to takie nostalgiczne (Normalnie „Celuję prosto w twoje serce, synu!”)… ale podejrzewam, że większość ludzi w moim wieku którzy mają w miarę dobry gust i czyta komiksy przyzna co innego.
Mówię to jako miłośnik ilustracji dziecięcej: wierzenie w to że bajki dla dzieci zrobią z kogoś komiksiarza można wsadzić między bajki. To jak by wieżyc że to właśnie „Arabela”, a nie obejrzany po kryjomu „8 pasażer Nostromo” albo „Siedmiu Samurajów” (czy jak w moim przypadku „Scanners” Cronenberga i objawiony na jakimś TVP Polonia „Rękopis znaleziony w Saragossie”) zrobiła z kogoś kinomana.
Dzieci dziś też czytają pięknie namalowane, intrygujące od strony plastycznej książeczki ale to nie sprawia, że potem stają się komiksiarzami czy choćby „komiksiarzami” … widać to aż za dobrze na naszym rynku.
ps. mój dziadek też się mylił i nie dawał rady. Dzięki komiksom nauczyłem się czytać sporo przed podstawówką.
30 maja o godz. 3:32 175
God dammit. wierzyć * ;|
30 maja o godz. 8:38 176
Ośmielam się zatem reprezentować mniejszość.
Poza tym obecnie problem polega na czymś innym. Małe dzieciaki czytają picturebooki, które kupują im rodzice, a potem może sięgnęłyby po komiksy, ale dobrych komiksów dla dzieci – na takim poziomie jak picturebooki na naszym rynku – zwyczajnie nie ma.
30 maja o godz. 10:30 177
Dlatego fajnie by było, gdyby granty, o których często w różnych miejscach wspominasz, na dobry początek poszły na dobrze zrobione komiksy dla dzieci. I niekoniecznie zawsze musiałyby one posiadać jakieś walory edukacyjne. We współczesnym komiksie polskim, który sobie bardzo cenię, brakuje mi właśnie nowych, wyrazistych boheterów. Takich, którzy byliby na tyle nośni i charakterystyczni, żeby znaleźli się na różnych gadżetach, zeszytach, zrobiono by z nimi serial animowany, figurki itd. No chyba, że słabo się rozglądam i Turu mnie zaraz naprostuje 😉
30 maja o godz. 14:14 178
czy ja wiem, Hubert Ronek realizuje ciekawy projekt komiksowy „Sieciaki” ( http://www.sieciaki.pl/komiksy ), Slawek Kielbus tez sporo robi w tym temacie (dzieciaki znajomych znaja jego komiksy), „Tymek i Mistrz” Lesniaka i Skarzyckiego idzie przeciez do ekranizacji, u mnie w domu dosyc popularny jest ostatnio „Om” ;), czyli jednak cos sie dzieje. Przypomne, ze za komuny duzo wiecej tego tez nie bylo (z regularnych publikacji: Papcio, Szarlota, Christa i Butenko), chociaz faktycznie, przydaloby sie jakies wydawnictwo ukierunkowane na publikacje komiksow dla dzieciakow).
30 maja o godz. 17:25 179
Komiksy Sławka Kiełbusa są naprawdę bardzo fajnie pociśnięte. Nie mam za bardzo kontaktu z dzisiejszymi dzieciakami ale jeśli łykają takie rzeczy to super.
31 maja o godz. 6:52 180
Mnie wychował Todd McFarlane jeszcze zanim zaczął rysować Spawn. Do dziś mi zostało, i nie mogę przestać się jarać w czarnymi cienkimi kreskami. Myśle, że wszystko co za dzieciaka decyduje o charakterze i upodobaniach nas jako dorosłych.
31 maja o godz. 10:05 181
Marek, nie twierdzę, że jest zupełna nędza i rzeczy, które wymieniłeś znam. Jest to jednak trochę mizeria, w porównaniu nawet z PRL-em, który tak jak piszesz też nie był nie wiadomo jakim eldorado komiksu dla dzieci. Sławek Kiełbus działa sporo, i nawet pomijając, że są to rzeczy typowo na zamówienie i z zacięciem edukacyjnym (Bydgoszcz, Wilanów, jakieś rzeczy ekologiczne), to brakuje mi wciąż takich sztosów jak Tytus, Kajko i Kokosz, Gapiszon, Gucio i Cezar, Binio Bill, Kleks czy cała plejada bohaterów od Baranowskiego. I tu też nie do końca chodzi mi o poziom tych historyjek, ale o siłę, nośność i charaktersytyczność bohaterów. Na tym polu jedynie Tymek i Mistrz mogą konkurować z poprzednikami z minionego systemu. Ja osobiście żałuję, że np. Jeż Jerzy przeszedł na „ciemną stronę” i została zarzucona ta jego dziecięca, świerszczykowa wersja bo to jest właśnie bohater o dużej sile rażenia. Szkoda, że po upadku Mix Komiksu, nic się dalej nie zadziało z Zefirem Myszkowskiego/Śledzia, bo z tego co mówił Filip na adres redakcji przychodziło mnóstwo listów do niego od dzieciaków, które uwielbiały tego bohatera, przysyłały rysunki itd. Już nawet zostawiając komiks. Oglądam sobie dziś z Tymkiem masę starych polskich kreskówek – Bolek i Lolek, Reksio, Pampalini, Miś Kudłatek, Błękitny Rycerzyk itd. i kurde płakać mi się normalnie chce, że mając taki dorobek i taką tradycję w tym temacie, teraz robi się tych kreskówek niewiele, a jeśli już, to jakieś pierdolety na 4fun TV. No chyba, że robimy ale się to jakoś nie przebija do kanałów z kreskówkami i bloków dobranocek. A przecież te rzeczy były eksportowane na cały świat, i chyba nie tylko do demoludów.
31 maja o godz. 15:25 182
Jaszczu, problemem w animacji jest brak zlecen z telewizji (przeciez nikt przy zdrowych zmyslach, nie bedzie robil kosztownego serialu, zeby go trzymac potem na polce). Jakas nadzieja jest w Semaforze, ktory realizuje obecnie dwa seriale: http://www.se-ma-for.com/pl/filmy/filmy-seriale pozostale studia filmowe zdechly, wlasciwie na wlasne zyczenie, bo zamiast realizowac swoje projekty, probowali byc konkurecja dla chinczykow czy koreanczykow, w realizacji zlecen z zachodu :/
31 maja o godz. 21:15 183
Zgadzam się z Jaszczem.
Kiełbus? Ok. Ale brakuje mi przede wszystkim takich komiksów
http://livre.fnac.com/a1995127/Anna-et-Froga-T1-Anna-et-Froga-Anouk-Ricard
13 czerwca o godz. 10:47 202
@ Jaszczu – może chodzi o ten kołacz? 🙂
http://motleybazaar.blogspot.com/2012/06/ziarnko-bobu-2-little-broad-bean-2.html#!/2012/06/ziarnko-bobu-2-little-broad-bean-2.html
A z tego miejsca jeszcze raz dziękuję za poświęcenie uwagi mojemu pstro-blogowi 🙂
13 czerwca o godz. 14:08 204
Nie ma sprawy, jestem wiernym fanem
17 czerwca o godz. 16:04 208
@ Pstrobazar – tak! to dokładnie to:) Dzięki piękne.