Załóżmy, że okazuję się spadkobiercą amerykańskiego milionera i mam mnóstwo dolarów do spalenia. A skoro tak, czym prędzej zakładam wydawnictwo komiksowe i nie przejmując się takimi błahostkami jak rynek, podaż, popyt i sprzedaż wydaję autorów, których wciąż brakuje mi na półkach w polskich księgarniach
Numer jeden to Bastien Vives, złoty chłopak francuskiego komiksu. Pomimo tego, że ma 27 lat posiada na koncie sporo albumów i kilka sukcesów. W zeszłym roku świetne recenzje zebrała „Polina”, a poza tym zrobił do scenariusza Merwana doskonałą serię o Cesarstwie Rzymskim. Zdradzę, że jedno z polskich wydawnictw komiksowych ostrzy sobie zęby na Vivesa. Ale nie zdradzę które (na ilustracji poniżej „Polina”).
Brecht Evens jest jeszcze młodszy (rocznik 1986) od Vivesa i pochodzi z Holandii. Jego „Wrong Place” ukazało się już po angielsku, niemiecku, francusku, japońsku. Stworzył je dzięki literackiemu stypendium (tak, w Holandii to możliwie). Dzięki kolejnemu stypendium stworzył też album „Making off”, który za chwilę po angielsku wyda Drawn&Quratrely. Komiksy Evensa są malarskie, ilustracyjne, ale w tym przypadku to zaleta (na ilustracji poniżej „Wrong Place”).
Vanoli, jeden z najciekawszych autorów ze stajni L’Association. Agresywny ekspresjonista komiksowy. Prawdziwy oryginał, odrobinę ciężkostrawny, ale fascynujący (na ilustracji poniżej „Le Controleur de Verite Vanoliego).
Vaughn Bode, psychodeliczne, narkotyczne komiksy. Jeden z symboli amerykańskiej kontrkultury lat 60. Jego rysunkami, szczególnie projektami postaci inspirowali się później grafficiarze (na ilustracji poniżej Cheech Wizard Bode)
Edmond Baudouin (rocznik 1942), również jeden z najbardziej rozpoznawalnych autorów L’Association. Mistrz francuskiej alternatywy, niestety nieznany w Polsce, choć ma na koncie mnóstwo albumów. Podobnie jak Hugo Pratt (choć w innym stylu), świetnie posługuje się tuszem, plamą i kontrastem między czernią i bielą (poniżej Baudouin „Le Voyage”).
Manuel Fior w Polsce miał już na koncie jedną publikację, ale nie komiksową (ilustracje do książki dla dzieci). Niemniej obok Gipiego czy Igorta to dziś jeden z najciekawszych artystów komiksowych z Włoch. Doskonałe wyczucie koloru i subtelna kreska (poniżej „Ikarus” Fiora)
Chester Brown powinien się w końcu u nas pojawić jako dopełnienie Clowesa czy Burnsa.Wydałbym na pierwszy ogień „Louisa Riela” (doskonały album historyczny), albo szalony komiks „Ed The Happy Clown” (poniżej plansza z „Louisa Riela”).
Chris Ware pojawia się dopiero tutaj choć powinien być na pierwszym miejscu. Ale jego „Jimmy Corrigan” jest od dawna w planach Kultury Gniewu, zatem prędzej czy później go przeczytamy. A że warto, wystarczy spojrzeć na planszę. Chris Ware = najlepszy designer wśród komiksiarzy (poniżej „Jimmy Corrigan”)
Manu Larcenet powinien pojawić się u nas ze względu na „Ordinary Victories”. Choć to znana formuła komiksu autobiograficznego o miłości, rodzinie, chorobie, to jednak Larcenet ma swój wyjątkowy, nostalgiczny urok (poniżej plansza z „Ordinary Victories”).
Na koniec nie może zabraknąć jakiegoś komiksu dla dzieci. Tym bardziej, że ciekawych komiksów dla małych czytelników wciąż u nas brakuje. Brytyjczycy mają Luke’a Pearsona i jego cykl o Hildzie. Tylko pozazdrościć (poniżej plansza z „Hildafolk”).
Oczywiście powyższa lista nie wyczerpuje wszystkich typów. Jakieś propozycje?
Ps. Ciągle liczę na ten tajemniczy spadek z Ameryki.
29 kwietnia o godz. 18:35 101
Ach, gdyby w Polsce ukazał się McCay…
29 kwietnia o godz. 18:37 102
EdmOnd Baudoin. Dobre skojarzenie z Prattem bo zaczynał od takiego stylu.
29 kwietnia o godz. 19:40 103
Ale Chris Ware był opublikowany w Polsce. Fakt, że to tylko parę stron w książce Zadie Smith, ale tak gwoli ścisłości.
30 kwietnia o godz. 10:31 104
James Kochalka – jak już nie Super Fuckers to przynajmniej Quit Your Job
Resztę one-shotów Petera Milligana, albo Face przynajmniej
Matt Groening – cała seria ”… is Hell”
Jakiś wybór z Harvey’a Peckara
System Petera Kupera ( i każdy inny jego komiks, ale akurat Systemu nie trzeba tłumaczyć)
No i przede wszystkim – Asterios Polyp Mazzucchelliego
(czyli zestaw niesprzedażnych tytułów zdolny doprowadzić do bankructwa każde wydawnictwo komiksowe w PL, nie licząc Egmontu)
30 kwietnia o godz. 11:12 105
Ja bym chciał, żeby ktoś wydał w Polsce komiksy z wydawnictwa Image. Na przykład „King City” Brandona Grahama albo „Orc Stain” Jamesa Stokoe – niezbyt to może ambitne, ale wydaje mi się, że w Polsce brakuje takich komiksów. Fajnie napisanych i narysowanych czytadeł.
30 kwietnia o godz. 12:31 106
Z nigdy niepublikowanych: Suehiro Maruo
Jim Woodring był u nas publikowany, ale jako scenarzysta (Alien: Labirynt i bodaj SW). Miło było by zobaczyć u nas jego stricte autorskie (rysowane przez niego samego) prace. Idąc za ciosem ledwie liźniętych nazwisk: „Bloody Streets of Paris” by Tardi
30 kwietnia o godz. 21:20 107
Tak, ale to była drobnostka zaledwie
30 kwietnia o godz. 21:23 109
Mam wrażenie, że np. jakiś wybór z „American Elfa” Kochalki by się przyjął. Trzeba by zrobić patronat „Wysokich Obcasów” sprzedać to jako komiks o tacierzyństwie, nowym wzorcu ojcostwa, itp.
30 kwietnia o godz. 21:24 110
Mc Cay albo np. „Krazy Kat”, ale z tłumaczeniem tego drugiego nie byłoby łatwo
1 maja o godz. 9:28 111
A co sądzicie o działalności polskich grup translacyjnych? Od lat przybliżają nam zagraniczne tytuły, może nie do końca legalnie, ale wkładają w to dużo pracy zapełniając lukę którą nie są zainteresowane klasyczne wydawnictwa?
2 maja o godz. 20:50 112
Skoro tak możemy sobie marzyć i gdybyć, ja poproszę o wydanie komiksów Flamandki Judith Vanistendael, w szczególności serii „Dziewica i murzyn” (De maagd en de neger)
(a propos, Brecht Evans też jest Flamandem, czyli Belgiem, nie Holendrem ;-))
2 maja o godz. 21:35 113
„Dziewczyna i murzyn” (bo tak brzmi polski tytuł) ukazał się niedawno po polsku. Także jedno marzenie zostało już spełnione.